Harmonogram sprzątania to nie mój
pomysł, ale Ani prowadzącej blog niebalaganka.pl. Jednak jest to tak fajna
i przydatna rzecz, że postanowiłam również napisać o niej kilka słów i
podzielić się moimi wrażeniami.
Od lat przyzwyczajona byłam do
tego, że w soboty pół dnia poświęcam na sprzątanie mieszkania. Tak było u mnie
w domu rodzinnym i takie tez prawa wprowadziłam w swoim królestwie, gdy poszłam
na swoje. Jednak mężowi nie podobał się taki układ rzeczy (choć zawsze mi
pomagał), a i ja jak się zastanowiłam to stwierdziłam, że można to sprytniej
rozegrać. I tak zawsze sprzątałam na bieżąco nieporządek w trakcie tygodnia.
Z pomocą przyszedł mi harmonogram
Niebałaganki. Jest bardzo prosty,
wygodny i ładny więc tutaj nie mam nic do dodania. Jak zaplanować porządki na
własnym mieszkaniu Ania też podaje, więc nie będę się powtarzać napiszę tylko w
kilku słowach jak to działa u nas.
Wśród rzeczy, które wykonuję
codziennie (np. zmywanie naczyń, rozładowywanie zmywarki, ścielenie łóżka itd.)
znajdują się też rzeczy, których nie wykonuję codziennie, ale w zależności od
potrzeby (np. wyrzucenie śmieci – jak kosz będzie pełen). Mimo, iż nie
codzienne, to jednak codziennie trzeba sprawdzać, czy to dziś jest ten dzień,
kiedy trzeba to zrobić, dlatego pasuje mi to do tej kategorii.
Na czynność, której najbardziej
nie cierpię ze wszystkich domowych obowiązków – mycie podłóg – wyznaczyłam osobny
dzień tygodnia. Żeby jak się tylko z tym uporam mieć już satysfakcję, że na dziś
to wszystko. Poza tym, gdy mam tylko to do zrobienia to jakoś głupio tego nie
zrobić, mimo iż jest to dla mnie takie okropne.
Czynności od poniedziałku do
piątku podzieliłam pomieszczeniami – jeden dzień łazienka, inny kuchnia, inny
pokój. Każdego dnia staram się o mniej więcej podobne porcje obowiązków.
W ciągu tygodnia sprzątamy
wszystko na mieszkaniu tak, żeby weekend mieć wolny. Niedziela powinna być
bezwzględnie wolna (oprócz rzeczy, które są konieczne), natomiast nasza sobota
jest względnie wolna. Czasami zdarzy się
tak, że nie mamy czasu, sił czy chęci do pracy. Mamy więc zasadę: jeśli jakaś z
przydzielonych prac nie została w tygodniu wykonana musi być ‘odrobiona’ w
sobotę. To dodatkowo motywuje do tego, żeby trzymać się harmonogramu i mieć w
ten dzień wolne. Jeśli jednak nawet cały tydzień byśmy się obijali to i tak nic
się nie dzieje, bo pół soboty i wszystko mamy zrobione.
Harmonogram oczywiście wisi u nas
na lodówce, w takim miejscu, że codziennie patrzę na niego wiele razy.
Zachęcam więc do stworzenia
własnych harmonogramów! Nie zrażajcie się początkowym niedopracowaniem – ja 3
razy przepisywałam plan, dopóki go nie zoptymalizowałam. U Ani znajdziecie
również gotowe harmonogramy do wydrukowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz